.post img {max-width:100% !important}

czwartek, 28 listopada 2013

Rok temu



Rok temu, o tej porze, tak mniej więcej, działo się. W moim brzuchu pływał człowiek, mały, malutki. Nawet przed chwilą oglądałam filmik z USG i aż się poryczałam. Miętka jestem. Widziałam go na ekranie, takiego Małego człowieka, który złapał się za nos i ziewał. Czułam powoli jego ruchy, takie delikatne, jak muśnięcie skrzydeł motyla.
Powolutku kompletowaliśmy wyprawkę. Dostałam pierwszą partię ciuszków po sąsiedzie i siedziałam na łóżku składając te maleńkie ciuszki. Wyobrażałam sobie, jak będę stroić moje maleństwo, taką kruszynkę. I nie mogłam uwierzyć, że będzie taki maciupki.
Chodziłam do biblioteki narodowej i pisałam pracę mgr, co chwilę fotografowałam wciąż rosnący brzuch. Z moją Asią chodziłyśmy po ciuchlandach w poszukiwaniu sukienki dla mnie na sylwestra w stylu PRL. A nie łatwe było to zadanie, bo byłam coraz większa. Ubieraliśmy choinkę, bo ja od zawsze fazę mam na świąteczny nastrój, gdy tylko w sklepach zaczyna wrzeć. Więc choinka u nas wcześnie stanęła, piękna, duża, z pieczonymi owocami zamiast bombek i piernikami… W tym roku niestety nie ubierzemy jej, bo raz, że Ksawcio jest już totalnie mobilny a dwa, że nasz mikro salon zamieniłby się w mini-mikro salonik. Odpuszczamy. Nie mniej jednak rok temu żyliśmy tak sobie, myśleliśmy jak to będzie gdy ON już z Nami będzie. Dni mijały, coraz krótsze i coraz bardziej szare i zimowe. 








A teraz? Teraz jest z Nami Nasz Cukiereczek, Nasz najcudowniejszy prezent świąteczny. I mi już nic kompletnie do szczęścia potrzebne nie jest. 









środa, 27 listopada 2013

Książkowo







Bo Tatko kupił książkę. Kilka stron. O Dinusiu. Ale fazę mam na pacynki. Ja. I się da połączyć to. To, to znaczy książki i pacynki. Rączka w ruch i nie dość, że opowieść to jeszcze zabawa. Naturalnie dla takiego Pędraka to książka służy jako gryzak, ale mówią mądrzy uczeni, żeby od maleńkości wpajać dobre nawyki. Tak więc robię to, a co! Poza tym uwielbiam czytać książki. Niestety obecnie jedynymi jakie czytam są te dla dzieci, bo na inne brak czasu i wolnego pokoju gdzie wieczorem mogłabym się zaszyć z kubkiem ciepłej herbaty, ciepłym kocem i fantastyczną książką…. Ajjjjj rozmarzyłam się. A to nie o tym. Powolutku, pomalutku zbieram ciekawe pozycje książkowe, które skradną w przyszłości serce naszego Malutka i które warto mieć na dzień dobry, na dobranoc, na złą pogodę, na dobry humor i na wszystkie istniejące NA.

W związku z powyższym pytanie mam do mam, które mnie czytają, o ile czytają :) czy są w Waszej domowej biblioteczce książki, które uwielbiacie Wy, uwielbiają Wasze dzieci i uważacie, że są kompletnym MUST HAVE? Będę niezmiernie wdzięczna, za podpowiedzi. A z racji zbliżających się Świąt taka informacja z pewnością się przyda.

Wtrącę tylko taką maleńką, maluteńką, malusieteńką informację. Otóż Nasz zdolny Syn (po mamusi rzecz jasna) niczym strzała mknie i nie dość, że siada sobie tak o, raczkuje do tyłu i przodu to dziś jeszcze stwierdził sobie, że fajnie byłoby pomajstrować przy DVD, do którego ażeby dojść musiałby przemknąć jakimś cudem przez wielką poduchę. Więc wykminił, że wystarczy klęknąć i tym sposobem się udało. Jaaaaa kurna pisałam, wiem, ale dumna Mamusia jestem jak nie wiem co. Jak hoho. O!












Raczkowanie

Ostatnio mam ogromny problem ze wstawieniem filmiku, więc musiałam skrócić maksymalnie :)

wtorek, 26 listopada 2013

Krok milowy






No dobra. Ostatnio się opuściłam z blogiem. Upssss…. Kajam się. Ale raz, że mieliśmy tatę chorowitka w domu, dwa, że załatwialiśmy sprawy bankowo-kredytowe, trzy, że byliśmy na weekend w Dęblinie. Ponadto zadziwiający jest postęp Naszego dziecka. W ciągu zaledwie tygodnia, opanował do perfekcji raczkowanie do tyłu, siadanie i jeszcze teraz próbuje ruszyć do przodu – STOP! Tego posta pisałam jakoś w dzień. Teraz nieaktualne. Ruszył normalnie legalnie do przodu. To już nie próby. To się zadziało. Ależ jestem dumna! Jak PAW. Gdybym tylko mogła filmik zamieścić… A najlepszą motywacją dla Ksawcia była piłka Smerfa. Było to takie silne pragnienie, że żadna przeszkoda nie byłaby dla Niego nie do pokonania. Szok! Zaraz skończy 7 miesięcy, ale tempo w jakim nabiera nowych umiejętności…. co najmniej zadziwiające. I śmiesznie tak sobie wędruje i tym bardziej, że zawsze trafi na jakiś kąt i bidulek tak siedzi w tym kącie bynajmniej nie za karę, bo nie wie jeszcze jak się stamtąd wydostać. No chyba przez te wszystkie akrobacje Jego noce są ostatnio…. Hmmmm…. Jakby to delikatnie ująć…. Ciężkie. Płacz, częste pobudki, a przez to ręce Minia i moje piersi są wyeksploatowane.

Nadal trzymamy kciuki i działamy w temacie nowego lokum dla naszej famili. Kwestia ta się rozstrzyga, a my mamy nie lada zadanie, bowiem musimy wiedzieć jak już się uda, jak chcemy urządzić się. No i tu generalnie, o dziwo, jesteśmy W MIARĘ zgodni. Ale to wybieranie każdego detalu, przy obecnych możliwościach i naturalnie pewnych ograniczeniach finansowych, nie jest łatwe. Cóż… przeżyjemy i to. Nie mniej jednak czeka nas kupa pracy. Ehhhh.

Postępy Ksawcia i jego humorki, że tak to nazwę, powodują, że temat mojej pracy mgr ponownie jest w czarnej… odchłani. Lecz nadal usilnie wierzę w to, że prędzej czy później (a raczej to drugie) zostanie to w najdalszym zakątku mojej pamięci zamknięte i będę mogła skupić się na milszych rzeczach.

Czekam. Na wyprzedaże poświąteczne. Jednak tym razem to nie mamusia będzie obkupiona, ale nasz Synio. Zamierzam obkupić Naszego Księcia na wiosnę i teraz. A jako, że obecnie każdy grosz ważny jest, to wolę kupić to samo, a taniej. Już mam nawet wytypowane sklepy, tylko niech na stronach WWW pojawią się cudowne i wielkie napisy SALE!!!!! J