.post img {max-width:100% !important}

sobota, 28 lutego 2015

Ptaszyny










W tygodniu, jak jeszcze pracowałam, Warszawy nie cierpiałam. Korki, pęd, obcość, stres. Fuuuuu. Tylko odliczałam czas jak do domu wrócę. Chociaż od Warszawy dzieli mnie niewiele kilometrów, to jakoś tak te Ząbki spokojniejsze. Nawet sąsiadów znam! Co jest o tyle niesamowite, że mieszkając w Warszawie znałam starszą Panią z mieszkania obok i tyle. Jakieś "dzień dobry" czasami, ale i tak sąsiadów kompletnie nie znałam.

Jednak Warszawa w weekend to zupełnie inna kwestia... tutaj jest TYYYYLE możliwości. Czy pogoda czy też nie, ciepło czy zimno, rano czy wieczór - zawsze każdy znajdzie tu coś dla siebie. Dodatkowo, zazwyczaj, w weekend po Warszawie szybko jest się w stanie człowiek przemieścić, ludzie są totalnie wyluzowani, spacerują, zwiedzają, delektują się tym co tu i teraz. Widać różnicę.

Pomału zbliża się wiosna, a wraz z nią możliwości bycia w parkach warszawskich. Uwielbiam każdy jeden w którym byłam. Uwielbiam odkrywać nowe. Dziś byliśmy w Parku Ujazdowskim. Centrum Warszawy, a tam naprawdę jest tyle fajnych parków do zwiedzania, do połażenia i zrelaksowania się. Po drodze zawsze można na kawusię gdzieś wstąpić czy coś przekąsić. Do Parku Ujazdowskiego trafiliśmy dziś ze względu na kaczki :) obiecaliśmy Ksaweremu, że pojedziemy nakarmić kaczki. W Parku Bródnowskim pocałowaliśmy przysłowiową klamkę, gdyż o dziwo wody nie było, a co za tym idzie kaczek. Więc ruszyliśmy na Centrum, a tam kaczek, gołębi i innych ptaszyn ile człowiek sobie wymarzy. Z racji tego, że Ksawi jest po chorobie, w ten weekend nie wbijaliśmy tam gdzie ludzi tłum. Bo zarazków teraz co niemiara. A w parku Nasze Dziecko oszalało :) biegał, ganiał, karmił. Obłęd totalny :) tak niewiele mu do szczęścia trzeba.

Park ten bardzo lubię bo jest niewielki zbiornik wodny wokół którego można pospacerować, wiosną i latem są tam piękne kwiaty, jest duży plac zabaw wokół którego jest mnóstwo ławek. Ponadto obok są Łazienki Królewskie do których można sobie wstąpić po drodze.

Teraz kiedy Ksawi jest już starszy, czuję, że wiosna, lato i jesień będzie bardzo aktywnie spędzona w przeróżnych zakątkach Warszawy ;)


























wtorek, 24 lutego 2015

Wydarzenia






Ostatnio jak wracaliśmy od Rodziców z Dęblina, w radiu RMF FM leciała audycja Agnieszki Chylińskiej. Jak zawsze poruszała tematy ważne, życiowe. Zapytała jakie wydarzenia w Naszym życiu były tymi najważniejszymi, które coś w nas zmieniły, które nas czegoś nauczyły i czego, jak nas zmieniły.

Myślę, że nie da się tak wskazać jednego czy dwóch wydarzeń, bo jedno pociąga za sobą kolejne, jedne coś w nas zmieniają bardzo, inne trochę mniej. Spotykamy różnych ludzi na swojej drodze, którzy nas inspirują, intrygują, albo przeciwnie, o których chcemy zapomnieć i wymazać ich z pamięci.

Mnie jako osobę, kobietę, zmieniło z pewnością pojawienie się Ksawerego na świecie. Pamiętam jak dziś, kiedy byliśmy z Dominikiem we wrześniu 2012 r. w Szczawnicy, rano 11 września zjedliśmy śniadanie w pobliskiej knajpie, która wyglądała jakby czas się w niej zatrzymał, po czym mieliśmy wyruszyć na wycieczkę po górach. Świeciło piękne słońce i było upalnie. Wróciłam się do pokoju jeszcze, jednak coś mnie tknęło i kupiłam test ciążowy. Od razu pojawiły się dwie grube kreski oznaczające ciążę. Dominik wrócił do pokoju, a ja zapłakana kazałam mu iść do łazienki. Myślał, że pająk tam jest czy inne dziwne cudo, a tu taka informacja czekała na niego. Radość i od razu obawa. Chociaż pragnęłam dziecka bardzo, czekałam na te dwie kreski, to jednak bardzo się bałam co teraz. Co robić, jak zmieni się nasze życie, jak to wszystko będzie wyglądało. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę.

Miesiące mijały, brzuch rósł, Ksawi kopał, wizyty u lekarzy, oczekiwanie, napięcie, szykowanie. 1 maja 2013 r. o godz 17:40 na świat przyszedł Nasz Ksawcio. I znowu pojawiły się kolejne obawy, o tą Istotkę. Żeby był zdrowy, żeby zdrowo się rozwijał, żeby wszystko było w porządku. Trochę zderzenia z rzeczywistością, bo to nie jest tak jak w filmach zawsze kolorowo tylko bywało i bywa ciężko.

Czasami są chwile gdy mam ochotę wyjść i zacząć krzyczeć, bo mnie to przerasta i fizyczne zmęczenie daje się we znaki.

Ale....

ale teraz, już, najczęściej jest tak, że mogłabym trzymać moje Dzidzi w ramionach ciągle, dawać mu słodkie całusy, wyklejać, tańczyć, budować wieże, bawić się koparkami. Bo teraz, gdy Ksawi ma prawie 2 lata, gdy zaczyna się z nami świadomie komunikować, powtarzać te swoje chińskie słowa, kiedy przybiega i woła "Mama dzidzi" co znaczy po prostu "przytul mnie", to teraz ten czas jest tym najpiękniejszym i wiem, że z dnia na dzień będzie jeszcze piękniej.

Bo macierzyństwo to ogromne wyzwanie, jest pełne zagadek, niespodzianek, wyrzeczeń, decyzji, wyborów, ale jest to coś co dopełnia mnie jako kobietę. To właśnie ta rola spowodowała, że jestem kim jestem i jestem teraz świadomą kobietą, która wie czego chce i kim jest. Która kocha i jest kochana. To właśnie pokazało mi, że bycie mamą jest czymś najwspanialszym na świecie. Jest to na pewno trudne zadanie. Bo bywają bunty, przekraczanie granic, bezsilność, wypalenie i gorsze dni, ale wiem, że wstając co rano mam cel, żeby wychować tego mojego małego wielkiego człowieka na fajnego chłopaka, faceta, że dam z siebie wszystko, bo to jest sens mojego życia. Chwile, gdy możemy się turlać na dywanie śmiejąc się do łez, skacząc jak żaby po domu czy chowając się po szafach, są warte każdej nieprzespanej nocy i każdego gorszego dnia. Całując tą szyjkę, widząc co dzień ten najszczerszy uśmiech na świecie wiem, że jestem we właściwym miejscu z właściwymi moimi chłopakami. Na razie jestem rodzynek, ale kiedyś z pewnością, mam nadzieję, będzie nas więcej :)

Kochani kiedy nie ma mnie tu, jestem tam: motylewbrzuchufoto.blogspot.com albo na facebooku: https://www.facebook.com/motylewbrzuchufoto

Małymi krokami spełniam jedno ze swoich tegorocznych marzeń - fotografia. Coś co od zawsze we mnie było, co zawsze było i jest moją pasją. Uczę się i pomału stawiam pierwsze, porządne kroki w tym kierunku.