- przeszliśmy na spacerówkę - biorąc pod uwagę wagę Ksawcia, było to nieuniknione!
- mieliśmy szczepienie podczas którego także się zważyliśmy i okazało się, że Ksawulek waży RAPTEM 8,5 kg :D nieźle....
- byliśmy na pikniku i grillu w parku Skaryszewskim, gdzie Ksawi miał okazję pośmiać się do swojego kolegi starszego o całe 2 dni, Kostka
- coraz częściej na brzuch Ksawi ląduje przez prawe ramię
- chyba idą zęby, bo moje dziecko od dwóch dni strasznie marudzi - i teraz rozwinę ten punkt.
Ja nie mówię, bo wiedziałam, że przyjdzie taki moment gdzie ni cholery nie będę wiedzieć o co chodzi mojemu dziecku. Gdzie nic nie będzie fajne, a wszystko będzie beeeee. Gdzie nagle z wesołka zrobi się płaczek albo po prostu maruder. I generalnie super, że ta chwila przyszła dopiero po 4,5 miesiącach, a nie było tak od początku, ale szacun dla tych co przeżywali kolki. Bo od dwóch dni coś się dzieje z naszym Bąblem. A może to marsjanie nam go podmienili? Bo nie wiem co jest. Zęby? Być może, ślinotok ma od dawna, ale pcha wszystko nachalnie do pyśka, jeść chce i nie chce, sam nie wie czego chce. Bo raczej nie brzuch, zwłaszcza, że dziś poszła elegancka kupa sama samiuteńka. A jak nie zęby i brzuch to co? Domi stwierdził, że kiedyś to pewnie przyjdzie i powie co jest, ale teraz bądź tu człowieku mądry i zgaduj. Dobrze, że to nie non stop tylko co chwilę i nagle. Cóż, przeżyjemy, ale łatwe to nie jest. No i przede wszystkim chcę mu pomóc tylko jak? Bo raczej to nie humorki.... bo raz, że to nie baba żeby mieć takie schizy, a dwa to chyba za młody. Zobaczymy jak będzie jutro.
Stwierdziłam też ostatnio, że niektórzy ludzie są dziwni, bezczelni, ślepi i głusi, głupi? Może każdego po trochu. Bo skoro idę z wózkiem i mówię ciiiiiiiiii to znaczy, że chcę żeby moje dziecko spało albo śpi, a ja mu "cisiam" bo lubię. To niech taki ludź nie podchodzi i nie gada do mnie!!! Ale nieeeee przecież to idealny moment żeby zajrzeć do Malutka i zapytać na głos jak się chowa, czy to chłopczyk czy dziewczynka, czy grzeczny, jaki pucuś, etc. A we mnie aż się gotuje.... albo jeszcze lepiej! Podejść w idealnym momencie gdy dziecko krzyczy, płacze bo już ma dość tych gęb. Wtedy to właśnie się podchodzi i zadaje pytania. I wtedy też stwierdzam, że jeszcze jedna osoba mówiąca do mnie i lampiąca się na Ksawcia, a powiem piękne niecenzuralne słowo i odwrócę się na pięcie idąc w drugą stronę. LUDZIE! Ogarnijcie się. Dziecko to nie małpa w zoo, którą się ogląda i zaciesza do niej, no chyba, że podejdziecie i zapytacie "mogę?". I wtedy powiem czy mogę czy nie. A nie wpitalacie te swoje nochale w twarz mojego dziecka w chwili gdy śni o mlesiu albo krzyczy ze zmęczenia. A Wy egole macie to w głębokim poważaniu bo... no właśnie bo co? Bo jesteście ślepi lub głusi czy bo uważacie że skoro mnie znacie to wypada? A nie wypada więc nauczcie się, że lepiej nie podchodzić bo rozzłościć matkę łatwo a to może skutkować w pewnym momencie nie miłą sytuacją. Ot to mój wywód na dziś :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie komentarz.