Dylematy każdy ma.
Codziennie. Co chwilę. Na różne tematy. Jedni nie wiedzą w co się dziś ubrać.
Inni zastanawiają się, którędy pojechać do pracy. Niektórzy nie wiedzą, co w
życiu robić. A ja mam taki sobie mały dylemacik… co z tym karmieniem piersią?
Bo lubię. Uwielbiam wręcz, jak nie raz pisałam. To jest taka wyjątkowa chwila,
kiedy ON i ja tworzymy więź. I chcę… i postanowiłam sobie, że minimum pół roku.
Czas minął… kolejny termin to koniec zimy. Krótko? Długo? Nie wiem. I to samo
dobro, dla Ksawcia. Przeciwciała, naturalny antybiotyk, bliskość,
bezpieczeństwo. Jak dla mnie to oszczędność i czasu i pieniędzy, szybkość. No i
super. Ale…. Jak zawsze jakieś ale. Ale sobie myślę ja, czy to, że te noce są
jakie są to nie kwestia niedojadania? Że mleko modyfikowane to pewnie
treściwsze. A i takie trochę, no trochę uwiązanie czuję, bo czasem gdy płacz to
tylko mamusia ze swoim cysiem ratuje sytuację. A tak zawsze KTOŚ mógłby
uratować. Ja nie mówię, że nagle szlajać mi się chce. Nieeee…. Młoda jestem,
ale teraz dla mnie światem całym ONI, moje chłopaki są. I generalnie w nocy
jedyne co mi się marzy to sen, a nie latanie niewiadomo gdzie. Ale na przykład
taka sobota w spa… albo kolacja tylko z moim Miniem, gdzie któraś Babcia
mogłaby gdyby miała czas i ochotę wpaść i ululać i zabawić Ksawcia. A my
czmychnęlibyśmy na jakąś randkę popatrzeć sobie w oczy… albo wieczór z Olą o
którym mówiłyśmy nie raz, spędzony z butelką wina i maseczkami… ja wiem. To nic
w porównaniu z argumentami ZA, ale dla mnie to jednak dylemat. Bo wcześniej,
zanim fasolka zaczęła kiełkować we mnie, a z niej powstał Ksawi, odstraszał
mnie i śmieszył widok dziecka na piersi, które samo sobie podchodzi i ją
wyciąga. Było to ble i fuj. I nadal jakoś tak nie bardzo sobie myślę, taki duży
chłopak przy piersi, jednak jeszcze tak bardzo nie jestem gotowa żeby przestać.
I wtedy co? Butla… jak ją daję czasem Mu wieczorem na dopitkę i lepszy sen, to
powiem szczerze, że czuję jakby mnie On nie chciał i mi smutno… a gdy wybiera
pierś niby złoszczę się, że czemu nie butla, ale tam serducho się raduje –
jupi! wybrał mnie, Mamusię swą. I nadal nie wiem, czy jeść mogę wszystko,
trochę uważać trzeba. A, że mobilność Jego coraz większa, a ja coraz więcej
chcę robić, to i jeść czasu nie mam. A jak nie mam to wyrzuty, że nie daję mu
tego co najlepsze, albo obawa, czy nie weźmie ze mnie tego co dobre a ja padnę
niedługo z braku witamin. I tak sobie te dylematy wracają do mnie niczym
bumerang i każdego dnia zaprzątają moje myśli. A przecież do pracy na lato wracam
i wtedy jakoś trzeba będzie zrobić, żeby było dobrze. No i na razie póki co, na
dzień dzisiejszy zostanie tak jak jest.
Przy dobrej organizacji wszystko da się pogodzić. Dziecko, które zjada już pokarmy stałe można zostawić pod opieką innej osoby nawet na 6-8 godzin. Płacz nie zawsze oznacza, że dziecko jest głodne, sygnalizuję również, że dziecko jest śpiące, znudzone, zimno, ciepło niewygodnie, ma mokro itd. Nieprzespane noce też nie mają ścisłego związku z karmieniem piersią, to że dziecko pije butelkę nie oznacza, że prześpi noc.
OdpowiedzUsuńPo roku dziecko nie potrzebuje już tak częstych karmień, więc to czy będzie podchodzić do matki i samo się częstować piersią to kwestia wychowania.
Jasne zgodzę się. Narazie trochę czasem po omacku kombinuję i próbuję. Bo nie wiem co jest dobre a co nie. I mam chyba blokadę w sobie - bo TYLKO JA jestem w stanie z nim zostać.
OdpowiedzUsuń