.post img {max-width:100% !important}

czwartek, 29 sierpnia 2013

Pójdę boso...

hmmm co to jest? też dwie sztuki jak rączki, każde z nich ma pięć palców, ruszają się jak szalone... oooo! jakie kolorowe wdzianko i grzechocze.... spróbuję złapać... jeszcze kawałek, jeszcze chwila... jest jedna.... ale tak się rusza.... okej mam... powoli do góry, do góry i do buzi. No wreszcie się udało. Całkiem smaczne.... A mama nazywa je stopami. 








Mały człowiek wsadza wszystko do buzi co tylko mu wpadnie w ręce. Zabawki, smoczek, włosy mamy i kolczyki, nagminnie swoje ręce i... nogi. A precyzyjniej stopy. Jakiś czas temu zorientował się, że coś takiego ma, ale od wczoraj próbował je złapać i wsadzić do buzi. Jak ma skarpetki jest nieco prościej, ale wprawy nabiera już i bez nich. A jaki on wygimnastykowany będzie. Mam nadzieję, że nauczy się sam sobie paznokcie obgryzać, będzie prościej ;) Ostatnio jak byliśmy na spacerze, o widziałam takiego nieco starszego Bąbla, który jadąc w wózku trzymał swoją stopę w buzi i gryzł.

Ostatnio jakoś tyle się dzieje, że nie nadążam, ale chociaż dobrze, że pogoda dopisuje to można spacerować. Nie zdawałam sobie sprawy, że siedząc w domu można mieć tyle zajęć, ale przy dziecku jest tego dwa razy więcej niż wcześniej. Nie szkodzi... można się przyzwyczaić, ale jestem na bardzo wysokich obrotach, przez co wieczorami padam na twarz. Myślę, że człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego. Zwłaszcza gdy po takim dziennym maratonie, nie mając czasem siły na nic, Ksawi uśmiechnie się do mnie - od razu robi mi się lepiej na sercu.



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie komentarz.