Może tak ostatnio na smutno, może...
ale to trochę taki czas. Wszystkich świętych. Bo jak tak szłam między
grobami, to smutno, że tak ludzie odchodzą z tego świata. Bliscy nasi i
bliscy naszych bliskich i ich bliscy i obcy. I szłam dalej, a tu te maleńkie,
najmniejsze groby... to już ciężko. Smutno, źle.
I pytanie stawiam: dlaczego?
Ja wiem, nie dostanę odpowiedzi.
Nie teraz, a może nawet nigdy. Ale Panie Boże dlaczego zabierasz do
siebie takie Aniołki? Dlaczego dajesz je rodzicom, pozwalasz przez 9 miesięcy
nosić matce pod sercem, pozwalasz słyszeć pierwszy krzyk, pokochać od pierwszej
sekundy i potem zabierasz? Dlaczego nie weźmiesz tych złych? Tych co już
swoje przeżyli, skoro kogoś musisz? Tych którzy nie zasłużyli by żyć, bo ranią
innych. Ja wiem…. Nie mnie to oceniać. Tylko dlaczego Boże te Maleńkie Duszyczki
wzywasz do siebie? Do nieba... one tu jeszcze tyle mogą i mają do zrobienia...
jeszcze tyle uśmiechów przed nimi i radości. Tyle przygód i niespodzianek.
Tyle przyjaźni i miłości. Tyle wzlotów i upadków. Dlaczego Boże?
Dlaczego pozwalasz wylewać te morza łez rodziców, którzy tak chcą dać serce swoje
Im na zawsze... Dlaczego czuję, że to takie niesprawiedliwe? Bo takie jest. Bo
podejdę zapytam kogokolwiek to powie mi, że TAK to NIESPRAWIEDLIWE. Bo odchodzą
na zawsze duszą i tym ciałkiem malutkim.
I tacy rodzice, tacy jak my, już
nie mogą całować po stópkach i rączkach, nie mogą uśmiechów słać i dostawać,
nie mogą karmić i lulać do snu i kołderkę poprawić, żeby cieplej było. Nie mogą
już.
Bo stracić coś, cokolwiek jak już
się to ma to gorzej niż chyba nie mieć i nie wiedzieć co można by było stracić.
A po co tracić? No po co?
I wracam do Niego i biorę w ramiona
by docenić to co mam. I cieszyć się każdą chwilą, dniem, godziną i sekundą.
Bo ja nie oddam i nie wierzę, że mogłoby być inaczej, ale jednak chcę się
cieszyć tym co mam. Chcę zawsze móc Go tulić w ramionach. Zawsze budzić się i
witać z nim. Zawsze już całować te stópki i rączki. Policzki moje chomikowe i
delikatne. I pokazywać mu jego oczko, nosek, buźkę i brodę.
I nie oddam. I błagam każdego dnia,
żeby nigdy przenigdy nie stracić tej Perełki i Skarba….
I gdy tak patrzyłam na te malutkie
groby, to łzy mi leciały. Bo nie wyobrażam sobie i nawet nie chcę, jak to musi
boleć tych co zostali tu na ziemi i musieli pewnego dnia usłyszeć, zobaczyć
śmierć dziecka. I wybacz Boże, ale nie pojmę tego nigdy... I chociaż staram się
to zrozumieć to nie rozumiem. I wybacz, że tak mówię i proszę jednocześnie....
proszę TY Boże wiesz o co….
i w głowie pozostanie DLACZEGO?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie komentarz.