.post img {max-width:100% !important}

poniedziałek, 30 września 2013

Hmmmm...

Tytuł posta wiele mówiący, ale tak wiele chcę napisać, że nie mam pomysłu na tytuł. Bo jakbym miała zatytułować to bym musiała zrobić to tak: pełny etat, marchewka, własna oś, zębuchy, weekend, sen. Po kolei.

Pełny etat. Bo ja chcę to napisać wreszcie. Bo jestem mega szczęśliwa, spełniona. Macierzyństwo jest piękne, zaskakujące. Daje wiele. Kocham mojego Męża, Synka, Psiaka. Czuję się Kobietą. Ale mam chwile zwątpienia. Może nie.... nie zwątpienia. Chwile ciężkie. Gdzie załamuję ręce i ryczeć mi się chce. Gdzie mam wrażenie, że robię źle. Że może za mało się staram? Gdzie czuję się jak robot. Gdzie codzienność mnie dobija. Chcę pomóc, ale jak? Chcę zrobić, ale kiedy? Chcę zrobić, ale sił mi brak. I staram się, ale ciężko mi jest. Więc to nie tak jest, że ja zawsze wesoła, uśmiechnięta, pełna siły i energii. Bo bywają gorsze dni. Jest ich mało. Jest ich mniej. Ale są. I będą. I wiem to. I wiem, że ja dam radę. Bo kto jak nie ja???? Ale wtedy muszę zbastować. Usiąść w ciszy. Ochłonąć. Albo policzyć do dziesięciu, bo czasu na siedzenie nie ma. Jednak kocham. I gdybym znowu miała postanowić, to zrobiłabym dokładnie tak samo. I pewnie wraz popełniałabym te same błędy. Bo uczę się na nich. A czasem zapominam co się nauczyłam i znowu je popełniam. Ale jestem tylko człowiekiem!!! Z krwi i kości. I nie zawsze daję radę. I nie zawsze o tym mówię, tylko zaciskam zęby i do przodu. I to dla Niego, dla nas. Żeby było NAM wszystkim dobrze. Taka jestem. Ale jestem też czasem, taką małą istotką, co to musi się przytulić i powiedzieć JEST MI TERAZ ŹLE. Lecz potem znowu jestem Silna i Bojowa. I będę taka zawsze.

Marchewka. Pierwsza marchewa za nami!!! Jupi! Czad :D super, że umie jeść z łyżeczki. Szkoda, że wszystko łącznie z nim i ze mną jest w tej marchewce, ale nauczymy się. A to przez to, że on chap do buziaka łyżeczka wędruje, a za nią rączki, co by porządnie pomemłać. A potem te marchewkowe potwory lądują wszędzie i tak oto mamy marchewkową przestrzeń. Dziś będzie dynia z ziemniakiem. Tylko teraz mam dwa sępy. Smerf zawsze patrzy jak jemy, tymi swoimi oczami jak kot ze Shreka. A teraz i Ksawi. Bo jak widzi, że wiosłuję łyżką to patrzy i patrzy na każdy mój ruch. Niedługo Synku Mamusia będzie częściej Ci dawać takie jedzonko. Teraz powoli....

Własna Oś. Jasio Wędrowniczek to On dawno był, zwłaszcza w łóżeczku. Przemierzał je wzdłuż i wszerz. A teraz? Położyć na podłodze to hyc i na brzuchu. A jak na brzuchu wylądowałem tyłem do telewizora, a tam mówią, grają i śpiewają i jeszcze mryga toż to przecież ja też muszę to widzieć. I co? Ciabarach i już przekręcony. I patrzy na tych swoich wyprostowanych rękach. Więc jest postęp. Potrafi się jak zegareczek poprzekręcać. Nawet zaczął czasami przesuwać się do tyłu. Mądre książki piszą, że właśnie w szóstym miesiącu życia, co to się jutro zacznie Bejbe może niczym rak do tyłu. I on to umie. Pffff

Zębuchy. Co tu pisać? Idą, idą i dojść nie mogą. A jak idą i to wewnątrz to bolą. A jak bolą to płacze. Bo niby co ma zrobić? A jak płacze to nam szkoda, ale i ciężko, bo marudzi. Chcemy pomóc. Pomgamy. Jak umiemy. Ale nie zawsze i nie wszystko działa. Zębuszkowa wróżko do roboty!!!! Bo mi Śmieszek zamienia się w Marudę....

Weekend. Jak zawsze pełen wrażeń. Szkoda, że zawsze szybko mija. Bo lubimy kiedy jest Tatuś. Wtedy dzień inaczej wygląda. Sobota w rozjazdach. Mój egzamin (zdany!!!! wreszcie...), spacery, zakupy. Niedziela nie inaczej. Byliśmy w IKEI. Ksawi najpierw śpiochał, potem czuwał i oglądał. A my i zakupiliśmy i zjedliśmy. Fajnie było. Mogłabym tam wszystko kupić. Fajnie, bo praktyczne rzeczy nie są tam nudne. Ba! Bardzo fajne nawet. Mogłabym tam zostawić fortunę. I pewnie tak zrobię, jak zmienimy mieszkanko :)

Sen. Mądre książki piszą, że na tym etapie na jakim jest Ksaw, zaczyna się skok rozwojowy o nazwie "lęk separacyjny". Może on trwać 4 tygodnie (o matyldo!) i generalnie skutkuje snem niespokojnym. I wszystko jasne, dlaczego Dzieć po 15 minutach od ululania budzi się i albo sobie gada albo płacze.A my zestresowani dlaczemu on nie śpi? A no DLATEMU. Byleby się to szybko zakończyło.... bo mamusia chcę dupkę ruszyć i na fitness powędrować, a tak to nie ma jak bo czasem cysio tylko ratuje.

Koniec.














 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie komentarz.