Ciekawe,
czy to przy pierwszym dziecku tak jest, że człowiek taki wystrachany i chucha i
dmucha i portkami trzęsie? Czy to tak już zawsze będzie, bo dziecko to nie byle
co? Pamiętam, jak pierwszy spacer miał być. Olaboga jak ja się bałam. Niby
czemu? Przecież to tylko spacer. Ale dla mnie to było coś wielkiego. Czy
Ksaweremu się spodoba, czy nie za długo, czy nie za zimno, a czy za gorąco i
żeby tylko nie płakał, a co jak będzie, co robić, a zarazki, a obcy ludzie
sioooo mi stąd. I wiele kwestii tak wygląda. Czemu? Nie wiem. Ale jak staram
się, usypiam i po ciężkim dniu kładę się na kanapie w mężowych ramionach z
nadzieją, że wieczór jest nasz cichy i spokojny, a tu ktoś wierci, stuka, puka,
drze za przeproszeniem mordę, trzaska drzwiami, idzie wyrzucić butelki szklane
do pojemnika, bo niby taki EKO po 22:00 to przepraszam, ale szlag mnie trafia! Sąsiedzi!
Litości! Chociaż może ja też taka byłam? Może zanim na świecie był ON nie
zwracałam na to uwagi i ktoś taki jak ja, po dniu takim jak mój też myślał czy
mówił BŁAGAM CICHO. I to nie jest tak, że my wychowujemy w ciszy. Bo jakoś
dzisiaj w Castoramie Królewicz spał w najlepsze, aż w końcu wstał sobie tak o,
bo już chciał. Ale ja też nie lubię jak mi ktoś napierdziela czym popadnie nad
uchem gdy śnię sobie. No dobra. Ludzie niektórzy tak nie lubią. Bo mi, to
mógłby czołg strzelać nad głową, a ja bym dalej spała. Tylko jeśli chcę mieć
ciszę, to muszę na pustynie albo do lasu się wyprowadzić. A z racji tego, że
bałabym się, to nie pozostaje mi nic innego jak sobie ponarzekać.
Weekend
fajny. Serio, serio. Mega zakupowo-inspiracyjnie. Booooo… jesteśmy na etapie
zaciskania kciukasów. Czemu? Bo staramy się o kredyt (ehhhhh) na nowe, większe
mieszkanko. A skoro tak, to żeby nie było na łapu capu później, to jeździmy i
patrzymy i pytamy. O meble, panele, żyrandole, lampy, lodówki, pralki, okapy,
płyty, etc. I szukamy ciekawych rozwiązań. Chociaż w sumie mamy w głowie wiele.
Ale to nie teraz. Więc…. Jeździliśmy sobie w sobotę wpierw do Tesco po ciucha
dla Ksawiego i zabawkę. Zakupy udane: zabawka „szczeniaczek-uczniaczek” kupiona
i rewelacyjne, mięciutkie i elastyczne ogrodniczki wraz z bluzeczką dla Niunia.
Przy okazji krótkie spotkanie ze znajomymi. Potem spacerrrrrro w ząbkowskim
lesie i dalej. Leroy merlin i świat dziecka. A dzisiaj od rana Castorama,
Saturn, Black Red White. Jakieś pojęcie mamy. Ale co najfajniejsze? Ksawcio
przepada wprost za takimi wojażami. Bo gdy pora snu, to jesteśmy w samochodzie
lub na spacerze, czyli dzieć wyspany, a jak czuwanie to tyyyyyle się dzieje.
Ludzie, światła, nowe otoczenie, ulubione zabawki w pobliżu. Ahhhh żyć nie
umierać. Co mnie cieszy, bo ja, nowoczesna powiedzmy kura domowa, uznaję takie
spędzanie czasu za ROZRYWKĘ. O Matyldo! Szczyt szczytów. A jeszcze po
dzisiejszych zakupach Mężny Minio zabrał nas na obiad do knajpy i pojedliśmy
pyszności. Więc weekend, który nadal trwa uznaję za bardzo fajny.
Gdzie się
najfajniej spędza czas? Na podłodze. Tak po prostu. Bez mat, koców i kołder. Czemu?
Bo się ślizga. Wystarczy ręczyny wyprostować i do tyłu. Na krzyż i w bok. Albo
turlanko – chociaż w tym wypadku MY przewrażliwieni rodzice mamy duszę na
ramieniu, że za mocno fiknie i łepetynka będzie boleć. Co by kolorowo nie było
to niestety Ksaw się zbuntował i toleruje tylko mnie i moje piersi… i cieszę
się, cieszę, ale…. Ale…. Ale trochę się czuję źle z tym. Bo Tatuś ładnie już
dawał butlę. Obiadki też pięknie jedzone były. A tu butla od dłuższego czasu
EWENTUALNIE po cysiach, a obiadki od trzech dni zupełnie fuuuuuj. Mam nadzieję,
że to tylko chwilowy bunt i mój Synio szybko zrozumie, że zarówno mlesio z
butli jak i słoiczkowe obiadki są deliszys i będzie wcinał jak zły!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie komentarz.