.post img {max-width:100% !important}

wtorek, 8 października 2013

Jęczy buła



Jęczy. Stęka. Piszczy. Płacze. Krzyczy. Śmieje się. Wygłupia. Zaczepia. Jęczy. Stęka… I tak  w kółko. Nie to, że narzekam. Nieeee… skąd???? Ja tylko piszę sobie o tym. Bo jak jeden dzień to szkoda. A jak drugi to myślenie czemu. A jak trzeci to już głowa boli. A jak czwarty to już sił brak. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ba! Ja wiedziałam, że nie będzie. Bo niby dlaczego każdy mówił „dziecko? Ojjjj będzie ciężko na początku”. I czasami jest. Czasami nawet bardzo. Ale co z tego? Wyśpię się jak to mówią po śmierci. Bo co to jest wstawać co godzinę? Hyh przy dobrych wiatrach czasami. Wstanę, przytulę, nakarmię i śpię. Tylko gdyby tak za pomocą jakiejś czarodziejskiej różdżki moje dziecko mogło mi powiedzieć „Mamusiu płaczę bo….”. No właśnie, bo co? Bo boli brzuszek, bo dziąsełka swędzą, bo kupki zrobić nie mogę, bo głodny, bo zimno, bo nudno, bo za dużo…. A nie powie. Nie teraz. Jeszcze. A szkoda…. Bo gdy płacze i przytulę to duma. Lecz gdy płacze i przytulę i nadal płacze to już gorzej. Bo wydawałoby się, że wszystko gra, a jednak nie… To minie. Za jakiś czas przyjdzie i powie co mu nie pasuje. Pewnie jeszcze kiedyś sobie pomyślę „dziecko zamilcz chociaż na chwilkę”. Ale teraz chciałabym wiedzieć. Żeby pomóc. Ale umówmy się, to nie to, że tak ciągle płacze i końca nie widać. Bo w zeszłym tygodniu chyba były ze trzy dni pod rząd takie, co to nie wiedziałam czy mi kto w lesie dziecko podmienił? Bo ładnie się zajął sobą, zakwilił tylko troszkę, bo jeść chciał i zjadał ładnie i dalej się bawił, albo sobie spał. A ja zdziwko…. Taaaa…. No cóż są dni lepsze i gorsze. I nie ma co się czarować. I takie będą pewnie jeszcze dłuuuuugi czas.

W sumie to pikuś. Bo ostatnio chwile grozy przeżyliśmy i ryczałam jak głupia. Od początku… Skoro płacze i się budzi to boli. To jak boli, to pomyśleli my, że damy mu coś przeciwbólowego, może pomoże. A mamy taki płyn co to w razie czego przed szczepieniem kupiliśmy, ale nie używaliśmy. Nakapałam na łyżeczkę ile trzeba i do pysia. Ksawi jakiś grymas na twarzy, a tatuś spróbował jaki smak. Taki gorzko-kwaśny…. A tu nagle Ksaw czerwony i oddechu złapać nie mógł!!! No to Domi szybko w pion i wyklepał co zaległo. Pewnie nie w tą dziurkę poleciało. To ja jak to ja w ryk i od razu do serducha musiałam utulić… Mój Malutek… Myślałam, że oszaleję. Głupota niby. On od razu po tym zacieszał. Ale jak sobie pomyślałam, że JEMU miałaby się jakakolwiek krzywda kiedykolwiek stać…. Koszmar. Serce mi się rozpadło przy takiej chwili…. Jakie to uczucia jeszcze we mnie są? Sama nie wiem. Byleby jak najmniej takich sytuacji, bo będę mieć jeszcze więcej siwych włosów niż mam.

Ku pamięci, rozszerzanie dietki idzie nam póki co całkiem nieźle. Marchewa, dynia, brokuł, groszek. A wszystko to też z ziemniakiem. Pyszota! Tylko groszek chyba jeszcze nie bardzo. Poczekamy. Na razie chcę podawać w tym tygodniu na zmianę, a potem dodam szpinak. No i w kolejnym tygodniu spróbujemy owocki. Na podwieczorek. Tylko muszę znaleźć firmę, gdzie bez cukru są owoce, bo to zbrodnia w biały dzień, żeby w niemowlaki pakować cukier!!! Tym producentom swoją drogą to się za przeproszeniem w dupach poprzewracało żeby dodawać go do deserków. Wiem, wiem… deser to słodki, ale owocki same w sobie mają słodycz. Zresztą dudnią wszędzie, że otyłość, że dzieci coraz grubsze, że zła dieta. To niech u źródła rozwiązują problem, a nie. Bo ja na łatwiznę idę? Bo słoiczki podaję? A no podaję. Bo nie mam sprawdzonego Pana Józia co mi sprzeda dobre warzywka i owocki ze swojego pola. Co to pójdę na bazarek i dostanę pyszne jabłuszko nie prsykane i marcheweczkę dla Ksawulka bez chemii. A jak nie ma, to lepiej słoik, tak mówią. Bo tam jakoś kontrolują skąd są te dobroci. Tylko czemu tego cukru nie kontrolują? Hmmmm… już sama nie wiem. Muszę znaleźć może jakie źródełko dorodnych owocków i warzyw. No tak, tylko teraz jesienią to z pewnością będę miała w czym wybierać… a zimą? Pffff to już w ogóle. Nic to. Pożyjemy, zobaczymy. 











A tak w ogóle to mnie "natchło"... kilka wspomnień....












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie komentarz.