Czerwone
Pomarańczowe
Zielone
Liście
Kasztany
Żołędzie
Zapach lasu
Ciepły wietrzyk
Dziecięcy śmiech
Kałuże
Szaruga
Kalosze
Kolorowe płaszcze
Parasolki
Jesień.
Niedzielny spacer. Szliśmy sobie w ciszy, co chwilę ktoś nas mijał. Domi szukał grzybów i postawił sobie za cel znaleźć choć jednego. Znalazł. Bystrzacha. Chodziliśmy i było tak przyjemnie. Ksawi spał jak suseł, a gdy wstał był rozradowany, bo nad jego głową były drzewa i liście! Dziecku nie są wcale potrzebne póki co wypasione zabawki. Ma twarze rodziców. Ma drzewa i liście. Ma skarpety. Ma pieluszki. Najchętniej wyciąga ręce do pilota i telefonu. Jeszcze jest jak biała kartka... Czysty jest Jego umysł i niczym nie skażony. W gruncie rzeczy ma niewielkie potrzeby. Chce jeść. Przytulić się. Spać. Pobawić. Mieć sucho w pieluszce. Koniec. Tak niewiele... a jednak tak wiele.... Na razie nie działają na Niego reklamy. Nie ma kolegi który ma najnowszą grę. Nie podąża za modą w zabawkach. On narazie tak sobie żyje po prostu. Dla niego rewelacją jest liść trzymany w ręce. Takie NIC. A dla Niego takie COŚ. To dużo. I tak sobie właśnie chodziliśmy wśród Jego COSIÓW i miło spędzaliśmy czas. Wyobrażałam sobie jak wkróce, już niedługo, pójdziemy znowu do lasu. A Ksawi w kaloszach będzie biegał między tymi drzewami i będziemy się bawić w: kto znajdzie więcej kasztanów albo ogłosimy konkurs na najpiękniejszy liść. Potem będziemy sami dla siebie jury i wygrany dostanie lody! :) póki co to był spokojny, aczkolwiek uroczy czas spędzony z moimi chłopakami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie komentarz.