Dzisiaj trochę o tym, jak zmieniło się moje dziecko odkąd skończyło 2 lata.
Wiadomym jest, że dziecko w pierwszych miesiącach życia, rozwija się niewiarygodnie szybko. Dlatego my Mamusie tak często jesteśmy podekscytowane WSZYSTKIM, co dotyczy Naszego dziecka. Każdym nowym grymasem na twarzy, każdym uśmiechem, pierwszymi próbami raczkowania, siadania, chodzenia itd. A kiedy dziecko wchodzi w wiek dwóch lat, pojawiają się kolejne postępy. Mowa tu o mowie właśnie. Bo jakkolwiek wcześniej człowiek domyślał się o co chodzi temu dziecku, ewentualnie zadając milion pytań w oczekiwaniu, że wreszcie padnie słowo "taaaaa", tak teraz powoli i każdego dnia pojawiają się w słowniku Naszego Syna kolejne najpiękniejsze słowa. Komunikacja nabiera tempa, bo Ksawi zaczyna gadać jak najęty, przy czym nie do końca wszystko mu wychodzi, więc ktoś z zewnątrz nie zawsze Go zrozumie, natomiast ja rozumiem praktycznie wszystko i każde słowo to miód na me serce.... oczywiście rozpływam się za każdym razem kiedy słyszę "mamusiu", "kochamy Cię", czy "Nasza Iga" (to ostatnie powtarza najczęściej, zobaczymy czy jak Iga będzie z Nami, będzie ta sama gadka). Fajnie tak móc porozmawiać z takim małym człowiekiem, który zadaje pytania, poznaje świat i my w tym uczestniczymy bardzo aktywnie. To Nasza rola, aby mu przekazać wszystko co najważniejsze właśnie teraz, aby wpoić mu jak najwięcej tego dobra które chcemy, żeby zapamiętał na zawsze. Niestety wychowanie to dwulatka to nie tylko sama słodycz... niestety. Na horyzoncie u nas "bunt dwulatka". I w tej kwestii, już nie jest tak łatwo i kolorowo. Jakkolwiek jednak, staram się ile sił we mnie, aby mieć ogromną cierpliwość, tak w przypadku gdy po raz setny słyszę słowo "nie", lub wszystko o co proszę jest kompletnie zlewane - wtedy już trudno jest być cierpliwym. Wiem, że trzeba to przetrwać, tłumaczyć, tłumaczyć i dla odmiany tłumaczyć i KIEDYŚ za tym milion sto pięćdziesiątym trzecim razem WRESZCIE taki mały człowiek zrozumie co my do Niego mówimy i nawet wykona to, bez ukochanego słowa NIE. Przyjęłam zasadę i zauważyłam, że to najlepiej działa na moje dziecko, żeby nie reagować krzykiem na krzyk, złością na złość. Wtedy staram się uspokoić te emocje, z którymi Ksawi sobie nie radzi, a potem mówić jak jest mi smutno/przykro, jaka byłam zła i dlaczego takie zachowanie jest brzydkie i nie do przyjęcia. I szczerze wierzę w to, że kiedyś to moje wałkowanie tematu przyniesie zadowalający rezultat, w postaci mądrego syna, który będzie miał w sobie dużo empatii, będzie potrafił sobie poradzić w życiu, bo będzie wiedział, że jest wartościowym i wspaniałym człowiekiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie komentarz.