czwartek, 24 września 2015
Mam tę moc...
Dziecko ma moc. To coś w rodzaju magii. Coś co trudno ubrać
w słowa, co trudno sobie czasem wyobrazić. Nie zawsze macierzyństwo bywa
kolorowe. Od prawie 2,5 roku nie przespałam całej nocy (no może jedna gdzieś by
się znalazła). Tych pobudek, zazwyczaj jest dwie, a czasem trzy, cztery, pięć,
etc. Bywają dobre noce, po których człowiek ma nadzieję na postęp i te bardzo
trudne, gdzie nie wiadomo dlaczego dziecko budzi się co chwila z płaczem. Poza
pobudkami, bywa, że jestem bezsilna. Nie wiem jak sobie radzić w pewnych
sytuacjach, jak postępować, jaką decyzję podjąć. Bywa, że mam ochotę usiąść w
kącie i szlochać, ale nie mogę tego zrobić, bo muszę być silna i się trzymać. Czasem
mam cierpliwości za dwoje, a niekiedy mam zupełny spadek formy i moja
cierpliwość kończy się zbyt szybko. Przez co oczywiście mam wyrzuty sumienia,
że jestem złą matką i nie radzę sobie, a przecież powinnam. Począwszy od
narodzin Ksawcia, do dnia dzisiejszego czuję napięcie, strach, nieufność. Boję
się o Niego jak o nikogo innego na tym świecie. Gdybym mogła dałabym mu
gwiazdkę z nieba, a każdy jego uśmiech, każdy jeden, każdego dnia sprawia mi
tak wiele przyjemności jak nic innego. Zdarza się, że wracam myślami do czasu
SPRZED bycia mamą. Kiedy to człowiek robił o każdej porze dnia i nocy to na co
miał ochotę. Byłam zmęczona? Kładłam się spać. Chciałam sobie wyjść na imprezę?
Szłam. Chciałam poczytać książkę? Siadałam i czytałam. Nawet coś tak błahego
jak chęć w danej chwili zanurzenia się w wannie pełnej piany z kieliszkiem wina
– kiedyś to było coś co mogłam zrobić od razu. Teraz nie. Nie mogę usiąść w
spokoju i poczytać książki. Muszę czekać jak Ksawi uśnie i albo jeszcze moje
oczy coś widzą po całym dniu i daję sobie te 30 min na relaks, albo wybieram
(co zdarza się najczęściej) inną opcję – sen. Nie wyjdę sobie na kolację z
mężem, do kina, na imprezę ot tak sobie, spontanicznie. W sumie tylko jeden raz
odkąd urodził się Ksawi byliśmy w kinie :) Babć na miejscu nie ma, a poza tym jakoś weny brak. A ciepła kąpiel i jeszcze
wino? Pffff Ksawcia karmiłam 19 mcy po czym po dwóch miesiącach od jego
odstawienia zaszłam w ciążę, więc co to jest wino? Ktoś sobie pomyśli –
posiadanie dziecka to bezsens, więzienie, masakra. Otóż nie. Wcale nie. Bo ja
teraz żyję. Co z tego, że nie wyjdę sobie gdzie chcę wieczorem. Ale do wieczora
mój dzień, każdy jeden ma sens i jest najpiękniejszym dniem ever! Mogę szukać
pierwszych oznak jesieni, trzymając mojego synka za rękę, idąc w blasku słońca,
nie spiesząc się nigdzie i rozmawiając z nim. Słyszę każdego dnia do ucha
„mamusiu kocham Cię”, albo rozkładam ręce i czekam jak mój synek przybiegnie do
mnie wołając „moja mamusia”. Widzę jak codziennie uczy się, doświadcza, wątpi,
rozkłada wszystko na części pierwsze. I wiem, że to MOJE DZIECKO. Które nosiłam
pod sercem 9 mcy, a które każdego dnia jest coraz fajniejsze. Kocham z nim
rozmawiać. Kocham. Te jego słowa, gesty, miny. Kiedy jechałam kiedyś do pracy,
każdego dnia tym samym tramwajem, metrem, autobusem. Jak robot kroczyłam,
wchodziłam do biura, robiłam co swoje i czekałam na piątek. Nie mając siły na
nic, bez chęci patrzenia nawet na tych wszystkich ludzi wkoło. Teraz patrzę na
jednego człowieka, który potrafi sprawić mi tak wiele radości, że aż ściska
mnie czasem w brzuchu. Nasze wspólne robienie kawy z rana, wspólne wygłupy w
łóżku, usypianie, gdzie wtulony głaszcze mnie po czym bezpieczny usypia wtulony
we mnie. Ja daję mu bezpieczeństwo i miłość, wiem, że jest szczęśliwy w Naszej
rodzinie, bo wszyscy go kochają. To jest taki Promyczek którego nie da się nie
kochać, chociaż bywa, jak to dwulatek trudny. Jednak to nic w porównaniu z tym,
jaki jest wspaniały i mam nadzieję, że Jego Siostra będzie równie cudowna,
pomocna, kochana.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Słodki berbeć...niestety nikt o urokach takich macieżyństwa nie opowiadał, ale ten uśmiech wynagradza wszystko :)
OdpowiedzUsuńwynagradza to fakt :) zanim miałam dziecko miałam idealny obraz idealnej rodziny. jest cudownie to napewno ale bywa ciężko.
UsuńPrzyznam szczerze, że zawsze mnie to zastanawiało, jak mamy dają sobie radę wtedy, gdy ich dziecko codziennie funduje im kilka pobudek w nocy. Z doświadczenia wiem, że ciężko jest wtedy funkcjonować nawet na krótką metę (teraz mój synek rzadko budzi się w nocy, ale na początku zdarzało się to częściej), a co dopiero na dłuższą metę? Jak Pani daje radę? Czy to kwestia przyzwyczajenia? ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńchyba kwestia przyzwyczajenia ;) dziś synek wołał mnie w nocy ok 5 razy a wstałam o 7 pełna energii ;)
Usuń